23 marca 2017 Komentarze (0) motwacja

Jak zasuwać do mety? Pomyśl o jednej osobie

Wczoraj było o tym, jak zwalczyć lenia i iść biegać. A dzisiaj o tym, co być może czeka Cię w najbliższy weekend – o ściganiu się. I o tym, dlaczego masz dać z siebie wszystko*.

Biegniesz, ale coś tam nie gra. Nie masz siły przebierać nogami, jakaś kolka, cośtam. „A, spoko, to może sobie to treningowo/krajoznawczo/na lenia zrobię?” – myślisz po kilku/kilkunastu kilometrach. I tak robisz. Doczłapujesz na relaksie do mety. I chociaż niby przy starcie założenie było na maksa, to potem się zmieniło i przecież nie możesz mieć pretensji. No ale jednak trochę smutek jest, nie? Że nie przycisnąłeś, a mogłeś? Że zakwasik potem taki mały?

A potem znów opowiadasz swoim znajomym, bliskim, rodzinie, ukochanemu o tym, jak to tym razem to się nie udało, ale następnym razem „to już napewno”? Jak  był „słaby dzień”, „że noga nie podawała” i „coś w żołądku nawaliło”?

Ja tak robiłam. I to nie tylko poprzestawałam na przekształcaniu startu w „przyjemnościowy” w czasie biegu, a potem opowiadałam o tym wszem wobec. Odkąd raz przerwałam zawody, to zdarzało mi się też odpuszczać i schodzić. Aż w końcu po Łemkowynie, na której pokonałam 100 ze 150 km (i chociaż wszystko było okej i nic mnie nie bolało, to jednak przerwałam), coś mi się we łbie przestawiło. Wiecie jak? A tak:

Otóż po prostu uświadomiłam sobie, że nie mogę zawieść ludzi, którzy o mnie myślą w dniu startu. I Ty wiedz, że tacy ludzie, którzy trzymają za Ciebie kciuki, istnieją. Wielka grupa kibiców, setki, tysiące followersów, albo tylko jeden znajomy z pracy, jedna bliska osoba, mąż, żona, albo Twoje dziecko. Dlatego proszę Cię tylko o jedno: gdy tylko w czasie biegu zacznie przychodzić Ci do głowy myśl, żeby zejść, odpuścić, wyobraź sobie, jak będziesz relacjonować ten bieg tej jednej osobie, która o Tobie myśli, jak startujesz. Jak mówisz, że to „nie był Twój dzień” i że „noga nie podawała”. A potem weź się w garść i zasuwaj do mety.

Mi to pomaga.

* Ten wpis jest o tym, jak przygotowujemy się do biegu i chcemy zrobić superwynik, a w czasie biegu zmieniamy koncepcję, bo tak wygodniej. Nie dotyczy startów czysto rekreacyjnych, pod warunkiem, że takie założenie mamy od początku. I kontuzji, które wymuszają przerwanie biegu – jestem absolutnie przeciwko bieganiu z kontuzją i już. No i ten wpis nie jest dla tych, którym nie jest smutno, jak sobie tak koncepcję w czasie biegu zmienią i nie mają wyników. Jak mają wywalone, to nie muszą się motywować 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.