22 marca 2017 Komentarze (0) motwacja

„Chciałabym, ale mi się nie chce”, „skąd brać motywację?”… Weź się w garść i przestań się nad sobą rozczulać

granatowa spódniczka do biegania - fot. Wojciech Grzędziński / SNAG

„Chciałabym, ale mi się nie chce”. „Nie mam motywacji”. „Za dużo pracuję, żeby biegać”. „Co zrobić, żeby mi się chciało?”. Znacie to? Ja tak. Aż za dobrze.

Kop w dupę

Ruszam na przebieżkę. Krótką, bo nie bardzo jest czas na długie bieganie, ale lepsze krótkie niż żadne. Zaczynam tempem moim normalnym, krok leciutki, ubrania już wiosenne… i po pół kilometra zaczyna się walka. „OK”, myślę, „normalne, dwa pierwsze kilometry muszą być cięższe”. Ale mijają dwa, trzy, cztery, pięć… lżej nie jest. Co się rozpędzam, to zaraz znów nie mam siły. I tak jest do samego końca. Nogi jak zbetoniałe, tchu brakuje, głowa zdziwiona, bo chciałaby szybciej, a nie może. Nie, nie, tym razem nie napiszę Wam, że to mi się śniło. To nie był senny koszmar. To działo się naprawdę. Wczoraj.

Nie wiem, dlaczego myślałam, że można nie biegać regularnie, a wciąż mieć tę samą prędkość. Do tej pory wystarczyły mi długie wybiegania w weekendy, czasem coś krótkiego w tygodniu i na zawodach lądowałam w pierwszej trójce. Ostatnio jednak nie chciało mi się wychodzić nawet na weekendowe dreptania, o krótkich przebieżkach już nie wspominając. Wcześniej też mi się nie chciało, ale jakoś to przezwyciężałam i wychodziłam. Teraz nie chciało mi się i nie wychodziłam. Ani się spostrzegłam, a ostatnio przerwa między bieganiami wyniosła… miesiąc! Efekt? Proste nawigacyjnie zawody Rajd Dolnego Sanu (dzięki Hubert! Było wspaniale!), dużo asfaltów, a czas… taki sobie.

Wiecie, skąd w dobrych warunkach na prostych zawodach ma się słabe czasy? Z wymówek. „Bo miałam szycie”, „bo rozkręcałam spódniczki do biegania”, „bo miałam robotę”, „bo byłam chora”, „bo mi się nie chciało”, bo, bo, bo… wszystko było ważniejsze niż bieganie w ostatnich miesiącach. Właśnie to do mnie dotarło i ten kop w dupę w sobotę spowodował nieodwracalne zmiany w mózgu.

Dwa wyjścia. Tylko się nie dziw

– Żeby wygrywać, musisz szybciej biegać. Musisz zapier…ać. MUSISZ częściej biegać, żeby biegać szybciej – to rzeczy, które słyszę na co dzień. „Wiem, wiem…” – odpowiadałam. „Wiem. To idziemy?” – to moja odpowiedź na najbliższe miesiące.

„Jak znaleźć motywację?”, „co zrobić, żeby się chciało?” – gnębią cię takie pytania? Oglądasz filmiki? Czytasz motywujące teksty? DO LICHA! Po prostu idź biegać i się nad tym nie zastanawiaj, czy ci się chce czy nie. Nie masz czasu po pracy? Wstawaj wcześniej i biegaj przed. Nie wstaniesz rano? Biegaj w nocy. Nie wierzę, że – o ile nie jesteś świeżo po porodzie, nie wychowujesz samotnie małego dziecka, albo nie opiekujesz się kimś 24h na dobę – nie wciśniesz pół godzinki treningu dwa razy w tygodniu do swojego planu zajęć. Bez myślenia, rozkminiania, dzielenia włosa na czworo, szukania wymówek, zastanawiania się, czy na pewno się da czy nie. Po prostu to wpisz w kalendarz i działaj.

Bo wybór jest prosty: albo nie chce ci się, ale idziesz, albo nie chce ci się i nie idziesz. Dwa wyjścia. Tylko jak ulegasz niechciejstwu, to się nie dziw, że ci słabo idzie. Proste?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.