1 marca 2016 Komentarze (0) motwacja

Uśmiechnij się i traktuj ludzi dobrze. 5 ćwiczeń

A gdyby do każdej napotkanej osoby spróbować domyślnie wyszczerzyć zęby w uśmiechu, zamiast zaczynać kontakty od buzi w podkówkę? I kończyć uśmiechem, który będzie kropką po wypowiedzianym zdaniu? Spróbuj, życie się uprości. Serio.

Kiedyś miałam krzywe zęby. Bardzo krzywe. Niektórzy pamiętają. I jakoś tak niezbyt lubiłam się uśmiechać, a jak już to lubiłam, to półgębkiem. Bez pokazywania zębów. Wiadomo. Niezbyt lubiła mnie w szkole przez to pani od fizyki, bo jej jeszcze dodatkowo się bałam. Dlatego nie dość, że się nie uśmiechałam, to jeszcze robiłam buzię w ciup. I ta pani od fizyki kiedyś po wakacjach powiedziała „no, wreszcie!”. Zauważyła jeden moment, kiedy akurat umiałam obwody elektryczne, byłam zrelaksowana i się uśmiechnęłam. Od tamtej pory przestała złośliwie mnie pytać, dawać jedynki, a zaczęła się odnosić z sympatią i tłumaczyć. Kurczę, wtedy pierwszy raz zobaczyłam, że zadziałało, ale dużo więcej się nie uśmiechałam. Wiecie, te zęby.

Po latach je wyprostowałam. Od tamtej pory zaczęłam się uśmiechać. „Śmiech Karpy słyszę zanim ją widzę” – rzucały kiedyś koleżanki w portalu. I wiecie co? To działa. Lepiej patrzeć na ludzi z miłością – jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało – czyli nie zakładać, że chcą źle, tylko mają swoje powody tego, że coś robią. Spróbujcie przerobić sobie w głowie domyślną sytuację (że wszyscy chcą nam zrobić na złość) na taką, że wszyscy mają jakiś ważny powód.

Ćwiczenia

Dam Wam 5 ćwiczeń do wypróbowania dla każdego/każdej z Was. Oto one:

  • To będzie najtrudniejsze. Stoicie w korku, trzy pasy, dwa są normalne (i Wy jedziecie którymś z nich), trzeci zaraz się kończy. Zawsze, ale to zawsze znajdzie się ktoś, kto dojedzie do końca tego, co się kończy, i będzie chciał wpakować się przed Was. A co, jeżeli zamiast jechania „na kartkę”, byście się do niego uśmiechnęli i wpuścili? Podpowiem: mniej stresu, więcej spokoju.
  • Podchodzicie do kasy w supermarkecie. Zamiast boczyć się na panią kasjerkę, powiedzcie „dzień dobry” i się uśmiechnijcie. W ten sposób może uda się zarazić panią kasjerkę uśmiechem i ona też będzie miała lepszy dzień. Przecież ona też chce szybko skończyć pracę i iść do domu – macie te same cele – dlaczego nie połączyć sił i nie przetrwać tych sytuacji w nieco lepszej atmosferze? Ostatnio tak śmiechem zaraziła mnie pani ankieterka z TNS-u. Jak zaczynałyśmy rozmowę, byłam zła i naburmuszona. Gdy kończyłyśmy – pozdrowiłyśmy się serdecznie. Z przyjemnością odebrałabym znów telefon od pani ankieterki.
  • Uśmiechnijcie się, jak z kimś rozmawiacie przez telefon. Uśmiech na serio słychać i to naprawdę ułatwia kontakty z ludźmi. Potrenujcie zanim chwycicie za słuchawkę – porozciągajcie usta i przyzwyczajcie je do uśmiechania. Będzie łatwiej. Ja czasem tak ćwiczę przy bieganiu, żeby być gotową do uśmiechania się do innych biegaczy. Kilka razy udało mi się ich zarażać chichotem. To było strasznie fajne!
  • Nie wkręcajcie się w złe emocje. Jeżeli przewrócił Wam się na obrus kieliszek pełen wina, rozładujcie sytuację śmiechem, wypierzcie obrus i nie myślcie o tym więcej. Jeżeli ktoś zajechał Wam drogę, pewnie się śpieszył, nie spojrzał w lusterko za dokładnie. Nie myślcie o tym. Zajechał, odjechał, po sprawie. Po co się wkręcać? Jeżeli przeczytacie coś w necie złego, złośliwego, hejterskiego, zamknijcie tę stronę. Przestańcie lubić na fejsie osoby, które chamsko traktują innych. Nie wkręcajcie się w ich świat. Jeżeli przyjdzie awizo, nie miejcie od razu myśli, że to list od komornika o zajęciu majątku albo od skarbówki o kontroli. A jak macie, to ją przeganiajcie. Zazwyczaj sprawy nie są tak poważne, a nasze strachy są na wyrost. Pomyślcie o tym.
  • Nie szukajcie, gdzie kto cwaniakuje. Patrzcie na siebie i to, żeby być w porządku wobec innych.

Zastosujcie moje ćwiczenia przez miesiąc, a zobaczycie, że ciężko będzie się już Wam odzwyczaić. A zaraz potem zobaczycie, że ludzie są lepsi. Ja ćwiczę codziennie rano w dwóch korkach: jednym na obwodnicy przy zjeździe w Puławską i drugim na Dolinie Służewieckiej przy skrócie od Świętej Katarzyny. Najpierw tyko wpuszczałam, a ostatnio zaczęłam się przy tym uśmiechać.

Ludzie! To poprawia humor lepiej niż kawka! Codziennie dwa łebki wpuszczone i od razu bardziej pogodny dzień. I jeszcze przepuszczam pieszych, bo po co mają tak stać przed przejściem sierotki, jak zimno i ciemno…

Nic więcej, nic mniej

Nie poświęcajcie czasu rzeczom, które sprawiają, że jesteście smutni. Przestańcie kombinować, gdzie i kto chce Was zrobić w jajo. W większości przypadków wcale nie jest tak, jak śpiewał Grabaż. W większości przypadków ludzie chcą jak najlepiej wykonać swoje zadania, a jeżeli wychodzi nie tak, jak miało, to zwykle po prostu „coś poszło nie tak” i tyle. Nic więcej, nic mniej. Serio.

A to śmiechowy koniec Monte Kazury. W roli głównej: Krasus. Wyluzujcie! 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.