Nie biegam, bo jest zimno. Nie biegam, bo pada deszcz, nie biegam, bo pada śnieg. Nie biegam, bo wieje, bo jest ślisko, bo za ciemno… jejku, ależ tych wymówek można nazbierać, co? A może by tak z tych wszystkich powodów właśnie iść i biegać?
Nie biegasz bo jest zimno? To się ubierz!
Ludzie chyba nie wymyślili jeszcze nic prostszego na odczucie chłodu niż po prostu cieplejsze ubranie. Zazwyczaj wystarczy wybrać grubsze rajtki, cieplejszą koszulkę i skarpetki, osłonić wszystkie „końcówki”, czyli paluchy u rąk i głowę, nałożyć coś na szyję i wyjść. Jeżeli wieje, można dołożyć wiatrówkę. Jeżeli trzaska mróz, to jeszcze jedną koszulkę. I serio, to wystarczy!
Nie biegasz bo pada deszcz/śnieg? Sprawdź się
Ja, jak mam problem z wymówkami, próbuję sobie je przemodelować w głowie. Żeby zamiast bycia powodami niewyjścia, stały się sposobami na wyjście. Jeżeli przeszkadza mi deszcz albo śnieg, w głowie robię sobie wyzwanie: „Ja nie dam rady? Pewnie, że dam!”. Z takiego czegoś głupio się wycofać, nie? Do tego jeszcze wizualizuję ten moment, gdy już jest po bieganiu, a ja wchodzę do wanny pełnej ciepłej wody. Jak się siedzi w domu i przewala z konta w kąt, to przyjemność nigdy nie będzie tak wielka, jak tuż po powrocie z zimna i deszczu! Widzicie to?
Nie biegasz bo wieje? Załóż wiatrówkę.
Nie biegasz bo jest ślisko? Są lekkie raczki do biegania.
Nie biegasz bo ciemno? Załóż czołówkę i umów się z kimś.
Na wszystko jest sposób. Żeby wyjść na trening, trzeba po prostu go znaleźć 🙂