8 sierpnia 2017 Komentarze (0) a po bieganiu..., relacje

Rzuć wszystko i jedź na Polesie. #życietowycieczka na weekend

Nic nie mamy, to może gdzieś pojedziemy? Ale gdzie… góry pełne ludzi, Mazury też, morze – daleko i tłoczno, Beskid Niski – pusto, ale jeszcze dalej. To może Bug? Może Biebrza? A jak wschód, to może… Polesie?!

Polesie? A gdzie to? – zapytasz być może. A jak ty zapytasz, to pewnie sporo ludzi też. To zaś oznacza, że na miejscu nie spotkasz tłumów. My o Polesiu wiedzieliśmy od dawna, ale jakoś tak nigdy nie było po drodze. Teraz postanowiliśmy sprawdzić, co tam jest.

 

 

Zrobiliśmy to tak: najpierw wygooglałam na mapie pojezierze włodawskie (bo o takim słyszałam) i wpisałam „nocleg”. Najwięcej kwater wyskoczyło w Okunince. – Okuninka? To fajne? – zapytałam w pracy. – Okuninka?! Nie jedź tam! Dlaczego? Bo tłum i obciach. OK, tak nie chcemy. Przesunęłam więc mapę w lewo i znów wpisałam „nocleg”. Wyglądało lepiej: kwatery w lesie i na obrzeżach, generalnie raczej na odludziu. A potem sprawy potoczyły się błyskawicznie: telefon do agroturystyki, brak miejsc (było do przewidzenia) i polecenie kontaktu z parkiem narodowym (bo on ma pola biwakowe), a dalej… dalej to już przeżyliśmy jeden z najfajniejszych weekendów.

 

IMG_3035

 

Z noclegiem sprawa wygląda w końcu tak: najpierw mamy przyjechać do Urszulina, żeby w budynku Poleskiego Parku Narodowego zapłacić za nocleg. Cena spania w lesie nie sięga nawet 10 złotych za osobę (6 zł za człowieka, 5 zł za namiot). My ostatecznie namiotu nie rozstawialiśmy – spaliśmy w hamakach rozpiętych pod wiatą.

Leśnicy polecają szczególnie tzw. miejsce odpoczynku w Łowiszowie koło jeziora Wytyckiego na samym wlocie do Poleskiego Parku Narodowego. Miejsca takie są jeszcze trzy w różnych częściach parku, ale tylko to ma kibelek z bieżącą wodą. Zajeżdżamy więc do Łowiszowa, a tu… pusto. Żywego ducha, cały biwak dla nas. A przecież to środek wakacji, weekend!

Wycieczki

Chwila relaksu w hamaku i na materacu (trzeba odespać wczesną pobudkę) i już nas nosi. Pakujemy więc majdan i ruszamy na objazd okolicy. Na kupionej u leśników mapie widzimy, że blisko mamy i fajnie wyglądają trzy miejsca. Ruszamy więc na wycieczkę!

Ścieżka „Dąb Dominik” – 2,5-3,5-kilometrowa ścieżka edukacyjna do bardzo starego dębu, a potem do jeziora Mosznego. I o ile dęby stare zdarzało nam się już widzieć, dlatego ten nie robi wielkiego wrażenia, to jezioro… no coś pięknego! Wiedzie na nie długa kładka, która prowadzi przez spleję, czyli zarastające torfowisko.

 

DCIM105GOPRO

Droga do jeziora Mosznego

 

Spleja

Tak wygląda spleja

 

Tą kładką dochodzi się do szerokiego pomostu i można oglądać ptaki, rośliny, szalejące ważki…

 

IMG_3052

Jezioro Moszne

 

Jezioro Moszne

Jezioro Moszne

 

I w takiej chwili nie można zrobić nic innego, tylko walnąć się na ten pomost, patrzeć w niebo i słuchać ptaków. I tylko żal pozostaje, że nie potrafi człowiek wstawać bardzo rano, żeby tych ptaków jeszcze więcej oglądać i słuchać. Po takim podładowaniu akumulatorów można spokojnie kładką wrócić na ścieżkę i przez las przespacerować z powrotem do parkingu.

 

IMG_3047 (1)

 

Ścieżka „Perehod” – to dużo dłuższa ścieżka wśród stawów. Ma 5 km i wiedzie i przez lasy, i przez mokradełka, i groblą… Wszędzie są opisy zwierzaków, dzięki którym można na bieżąco oceniać, co właśnie lata nad nami. My widzieliśmy chyba błotniaka, dwie czaple, gęsi i dużo małych ptaszków, których nie rozpoznaliśmy. Ptaki można też podziwiać z dwóch platform widokowych. Ostrzeżenie: na tej drugiej, bliżej końca ścieżki, można się zasiedzieć – w polu widzenia dzieje się tak dużo, że nie można się oderwać! Znów żałuję, że nie udało się wstać wcześnie rano…

 

IMG_3050

Ścieżka Perehod

 

Taras widokowy na Durnym Bagnie – trafiamy tam przypadkiem, przy okazji biegania. Akurat mamy zachód słońca, przez co łąka, na którą rozpościera się widok, wygląda jeszcze piękniej. Oczywiście, jeszcze lepiej byłoby o świcie… 😉

 

Niewykorzystane (jeszcze) możliwości

Teraz, po powrocie, widzę, że do odwiedzenia zostały nam jeszcze przynajmniej trzy następne ścieżki:

  • Ścieżka „Spławy” – długość ok. 7,5 km, wiedzie po kładkach (które tak lubię!) przez bagna, na których oglądać można rośliny mięsożerne i storczyki. Ścieżka kończy się pomostem nad jeziorem Łukie (czyli znów piękne miejsce…);
  • Ścieżka „Obóz Powstańczy” – ma ok. 4 km, znów wiedzie po kładkach (!) i pokazuje – poza fajnymi roślinami – miejsca związane z Powstaniem Styczniowym.
  • Ścieżka „Żółwik” – ma pół km i jest przeznaczona dla dzieci. I co z tego? 🙂 można się dowiedzieć sporo o żółwiach, zobaczyć ośrodek rehabilitacji zwierząt i pobawić z dzieciakami. Ja bym poprzestała na dwóch pierwszych atrakcjach.

IMG_3049

 

Przyznacie, że jest co robić na Polesiu, nie? A to i tak tylko wycinek tego, co jest do zobaczenia. Bo jeżeli weźmie się ze sobą rowery, to można przejechać się Ścieżką Rowerową „Mietiułka” i odwiedzić pozostałe wieże widokowe w Parku. O tym, gdzie co się znajduje, dowiedzieć możecie się z mapy, którą bez problemu kupicie przy okazji płacenia za nocleg i wstęp na ścieżki dydaktyczne (płatne są: „Dąb Dominik”, „Spławy”, „Perehod” i „Obóz Powstańczy”) w siedzibie parku. Mapa i informacje są też na stronie Parku www.poleskipn.pl, można też użyć aplikacji na iPhone’a albo androida.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.